niedziela, 9 lutego 2014

Wszystko, co jest przed "ale", się nie liczy.

         Siedzę na szkoleniu z komunikacji. Po co dentyście komunikacja? Po to samo, po co potrzebuje jej menadżer, pani sklepowa i moja siostra. I Ty. Żeby się dogadać. Komunikacja jest ...bardzo (tu zwykle zamiast słowa "bardzo" używam słowa niecenzuralnego ;) trudną sztuką. Niby od lat szkolę się w tym zakresie, ale ciągle łapię się na tym, że nie ograniam.

Na ten kurs zaprosiła mnie przyjaciółka, która,  jeśli chodzi o komunikację, stanowi dla mnie od lat inspirację. Jej przemyślenia na ten temat możesz znaleźć tutaj:







Kurs prowadzi Shortek, coach i trener w tej dziedzinie.

- ...i wszystko, co jest przed "ale" się nie liczy - słyszę.

- ?? Nie rozumiem.
Skoro nie rozumiem to domagam się szczegółów. Zatem rozbieramy "ALE" na drobne fragmenty.

- Normalnie - odpowiada Shortek - "Ale" niweluje, jakby przekreśla WSZYSTKO, co stoi przed nim. Weźmy na przykład takie zdanie: "To będzie bardzo trudna i kosztowna procedura, ALE da fantastyczny efekt". W tym zdaniu "ALE" pomniejsza znaczenie faktu, że rozmawiamy o trudnościach i kosztach związanych z jakąś procedurą. Przekreśla je. Zapamiętujesz tylko ten fantastyczny efekt!!

A teraz odwróćmy kolejność w tym zdaniu:"Efekt będzie znakomity, ALE poprzedzajaca go procedura jest bardzo trudna i kosztowna".
Co słyszysz? Punkt ciężkości wypowiedzi przeniesiony został na trudy i koszty zabiegu. Może i efekt będzie znakomity..., jednakże prowdzi do niego jakaś koszmarnie cierniowa droga...Może lekarz chce przenieść na pacjenta nieco odpowiedzialności przy podejmowaniu decyzji?? Albo nie jest pewny swoich umiejętności i wysokością honorarium chce zniechęcić pacjenta? "ALE" działa tak, że to co jest przed nim się nie liczy.


Chciałyśmy zwiedzić Westminster Abbey, ale były takie hordy turystów, że poszłyśmy na lody.....



Ileż to razy słyszysz/mówisz "ALE"??!! I to w jakim zestawieniu!! "Bardzo Cię lubię, ALE nie pożyczę Ci kasy" albo "Lubiłbym podróżować, ALE nie mam na to pieniędzy" i moje ulubione "Chciałbym, ALE się boję".
Jeśli  z przytoczonymi przykładami zestawimy fakt, że wszystko, co jest przed ALE, się nie liczy to  okazuje się nagle, że cała nasza sympatia, pragnienia i chcenia, gdy następuje po nich "ale"...się nie liczą! Nie ma znaczenia, że chciałbyś! "ALE" wszystko przekreśla. A powiedz: "Boję się, ALE chcę". Te same wyrazy, ALE nie to samo :)








                                                                            ****


Do niedawna podstawowym kryterium przy leczeniu endodontycznym były potrzeby operatora. Dobry dostęp i dooooskonaaałaaa widoczność! Mniej myślało się o tym, jak długo ząb będzie funkcjonował po takim zabiegu.  Najważniejsze, żeby endo się udało. A co potem?? Potem choćby potop! Usuwaliśmy bardzo dużo twardych tkanek w imię lepszej widoczności i większej wygody. Efekt takiego działania można skwitować parafrazując starego suchara: zabieg się udał ALE....ząb...nie wytrzymał...


Teraz kryteria się zmieniają. Na pierwsze miejsce wysuwają się potrzeby zęba i potrzeby rekonstrukcji protetycznej. Zatem podejmując się leczenia kanałowego prowadzimy je tak, by nie usuwać twardych tkanek bardziej, niż jest to konieczne i by protetyk mógł później ten ząb odbudować - koroną lub endokoroną.


Żeby przeprowadzić leczenie zgodnie z obowiązującymi TERAZ zasadami, musisz perfekcynie opanować anatomię zębów. Nie bazuj na tym, czego nauczyłeś się w szkole. To niestety trochę za mało. Niezłym podręcznikiem dobrze traktującym ten temat jest Pathway Of The Pulp. Jeśli wolisz formę wykładu - śledź uważnie mój profil na FB. Od czasu do czasu mam wykład poświęcony anatomii :)



Naukę anatomii zacznij od tego, jak wygląda punkt trepanacyjny w każdej grupie zębów. Banał? Pozornie. Czym innym wiedzieć to mniej więcej, a czym innym wiedzieć dokładnie , a potem to zrobić. 




Dostęp w zębie trzonowym dolnym. Po stronie lewej poprowadzony zgodnie z przebiegiem zarysu punktu trepanacyjnego. Po prawej usunięto nadmierną ilośc twardych tkanek.




Pokaż mi swój dostęp, a powiem Ci, kim jesteś ;) Po tym jak wykonany jest punkt trepanacyjny można odróżnić starego wyjadacza od początkującego adepta sztuki endodontycznej. Nie daj się! Nie pozwól, by na tej podstawie oceniano Twoje umiejętności! Opanuj ten etap! Nie zawsze się uda, czasem utrudniona widoczność sprawi, że nie będzie to książkowa trepanacja, ale staraj się! Myśl za każdym razem, że to Twój ząb. 

Przy wykonywaniu zarysu i dostępu chodzi o to, by usuwać niezbędne minium. Im więcej tkanek zostawisz, tym większe szanse ma ząb.


Na etapie leczenia endodontycznego warto wiedzieć, co będzie potrzebne protetykowi (lub Tobie) na etapie odbudowy. Tym magicznym czymś jest obręcz. Obręcz (ang. ferrule) to fragment zdrowej tkanki zęba wystającej ponad linię dziąsła. Najchętniej na całym obwodzie zęba. W dodatku obręcz powinna mieć wysokość, najlepiej 1.5 - 2mm i grubość, przynajmniej 1mm.








Po co Ci obręcz? Zapewnia ona retencję koronie, po prostu. Jej całkowity brak uważa się w tej chwili za wskazanie do ekstrakcji.
Co robi niefrasobliwy endodonta w trakcie leczenia kanałowego? Robiąc sobie osławiony dostęp i uświęcającą wszelkie środki widoczność - niszczy obręcz. Spójrz chociażby na przykład poniżej.



Na lewym zdjęciu na zielono zaznaczyłam prawidłowy zakres trepanacji. Po prawej stronie na czerwono zaznaczyłam zakres trepanacji wykonany przez lekarza prowadzącego podczas powtórnego leczenia kanałowego.

Co, jeśli chciałbyś zaplanować koronę protetyczną na taki ząb?







Jak widać, gdyby zarys wykonany był prawidłowo, mamy duże szanse na zachowanie obręczy a tym samym długotrwałe funkcjonowanie zęba pod koroną. Niestety, w tym wypadku, po oszlifowaniu pod koronę, z obręczy nie będzie już śladu:







Brak obręczy dramatycznie słaba retencja przyszłej korony, a tym samym wzrasta ryzyko utraty zęba w ogóle.


Dziś trafiła do mnie pacjentka z prośbą od lekarza prowadzącego o dokończenie leczenia kanałowego. Wstępne zdjęcie rvg przedstawiało taki oto obrazek:




Dolna prawa dwójka.

Łatwizna - pomyślałam w pierwszym odruchu. Szeeeeeroki kanał, ja autostrada - nie może być prościej! Jednak było bardzo trudno. Mój poprzednik szukał długo. W dnie komory było kilka potencjalnych miejsc, w których mogłam spodziewać się wejścia do kanału/łów. Wreszcie się udało. Po 45 minutach poszukiwań znalazłam kanał.






I nawet przyzwoicie wypełniłam ;) Zatem leczenie kanałowe się powiodło ALE duże zniszczenie części koronowej nie pozwala na postawienie super optymistycznej diagnozy...Wszystko, co jest przed "ALE" po prostu się nie liczy.