niedziela, 22 września 2013

Dolce far niente

        
        Gdyby ludzie kochali pracę, ciągle jeszcze oraliby ziemię zakrzywionym kijem i nosili ciężary na plecach.
                                                                                                                                Elihan Feather


           Siedzę sobie w hamaku i delektuję się ostatnimi prawdopodobnie tego lata promieniami słońca.  Niedzielne popołudnie. Nikt ode mnie niczego nie chce. Ani ja od nikogo. Dopięte wszystkie tematy. Zamknięte ponapoczynane wcześniej projekty. Nic nie muszę. Nic mnie nie goni. Wolny umysł niespiesznie przechodzi z ważnego tematu na inny bardzo ważny temat: ...ptak....mucha łazi mi po nodze....wiatr porusza liśćmi...chmura...;o)
           Hamak utwierdza mnie w przekonaniu, że bujanie w obłokach jest  stanem ze wszech miar naturalnym. I pożądanym. Dolce far niente. Cudowny stan. Mój ulubiony. Rzadki. Chwilo trwaj!


Dolce far niente

          Lenistwo jest wpisane w naturę człowieka. I - paradoksalnie -jest motorem wielu jego działań, aktów twórczych, inwencji. Taki na przykład pilot do telewizora! Toż to w najczystszej postaci twórczość jakiegoś leniucha, który, spoczywając na kanapie, szukał sposobu na zmianę kanałów bez zbytniego nakładu  energii. Albo zmywarka! Czy mój ulubiony wynalazek: PRALKA! Gdyby w 1851 roku nie wymyślił jej James King - ja zrobiłabym to teraz. Nienawidzę prania ręcznego nienawiścią czystą! ;o)



W naszej robocie też jest kilka wynalazków, które uwielbiam i które z pewnością wymyślił jakiś Fantastyczny Leń. I chwała mu za to, bo spada nam z głowy część roboty albo część...myślenia. Taki choćby endometr. Albo koferdam (tak, tak, po latach stosowania koferdamu uważam, że to genialne dzieło Lenia, któremu nie chciało się zmieniać wałków  ;o). Albo wskaźnik próchnicy. To jest dopiero patent! Smarujesz wnętrze ubytku i już bez kombinacji i MYŚLENIA widzisz, gdzie jest próchnica. No dobrze, ale możesz powiedzieć, że zębina próchnicowa nie jest aż tak trudna do identyfikacji, by wydawać kilkanaście złotych na ten wynalazek. Zgodzę się z Tobą. I nie zgodzę.

Jak działa wskaźnik próchnicy? Niespecyficznie. Łączy się ze zdenaturowanym kolagenem. Próchnica umiejscawia się w dziwacznych miejscach. Dość trudna do wykrycia bywa na granicy szkliwno-zębinowej. Często jej zasięg nie jest na tyle rozległy, by możliwe było wygodne i pewne badanie zgłębnikiem.

Ubytek próchnicowy po usunięciu poprzedniego wypełnienia.




Próchnica w dnie ubytku jest łatwa do lokalizacji.
Na granicy szkliwno-zębinowej łatwo ją przeoczyć.

Pozostawienie próchnicy w tym miejscu skutkuje dalszym jej rozwojem. Potem tłumaczysz pacjentowi, że na skutek złej higieny doszło do rozwoju próchnicy wtórnej. A to nie jest próchnica wtórna, tylko zalegająca. Niby mała różnica, ale świadczy o Twojej, a nie pacjenta, niedoskonałości.






Ubytek wydawał się opracowany. Jednak kontrola za pomocą wskaźnika próchnicy ujawniła  zmienioną tkankę na
granicy szkliwno-zębinowej.



Wskaźnik próchnicy nie jest substancją wykrywającą bakterie. Reaguje ze zdenaturowaną tkanką. Dlatego może Ci też posłużyć do wykrycia nieszczelnych wypełnień, jak w przypadku poniżej. Pacjentka zgłosiła się do mnie celem ponownego leczenia kanałowego. Leczenie pierwotne, wraz z wypełnieniem, zostało przeprowadzone zaledwie dwa miesiące wcześniej. Dlatego uśpiło to moją czujność i przed rozpoczęciem leczenia kanałowego nie usunęłam w całości starego wypełnienia. Jednak przed założeniem nowego - sprawdziłam ubytek za pomocą wskaźnika próchnicy. I co znalazłam?
Wskaźnik pokazuje nieszczelność pomiędzy wypełnieniem a tkankami zęba. Zauważ, że górne partie wypełnienia mają idealną szczelność, dlatego też wskaźnik nie zabarwił tam tkanki.




Możesz też posłużyć się wskaźnikiem próchnicy w zębach martwych. Gdy ząb jest przebarwiony, a próchnica zajęła dno komory, czasem to jedyny sposób by sprawdzić, czy nie ma jej w ujściach kanałów.


Próchnica w dnie komory i w ujściach kanałów.



Żeby nie było zbyt kolorowo, nie wszyscy są entuzjastami wskaźnika próchnicy. Nie można go stosować bezkrytycznie, ponieważ jest nie specyficzny i daje wyniki fałszywie dodatnie. 
Innymi słowy: tkanka nie jest zainfekowana, a jedynie ma mniejszą mineralizację i już może być zabarwiona wskaźnikiem próchnicy. To dlatego wybarwienie granicy szkliwno-zębinowej nie zawsze będzie oznaczało próchnicę. To dlatego, jeśli opracowujesz ubytek kierując się wyłącznie tym, co pokazuje wskaźnik, usuniesz więcej tkanek, niż jest to konieczne. Zatem stosuj go jako element dodatkowy w wykrywaniu próchnicy, a nie jako jedyny. Podstawą niech będzie badanie wzrokiem i zgłębnikowanie dna ubytku. Mózgiem jesteś Ty. Wszystko inne to tylko narzędzia. Bardzo pomocne, ale tylko narzędzia. Więcej na temat usuwania tkanek zmienionych próchnicowo znajdziesz w artykule: