środa, 20 marca 2013

Życie jest jak rollercoaster?

Dla Doroci i Grzesia. Bo znowu zostali dziadkami. Z życzeniami jak najdłuższych sielanek :o))


 - Życie jest jak sinusoida - tłumaczyłam cierpliwie mojej znajomej, która niespodziewanie znalazła się na dnie. Oczywiście było to dno subiektywne. Jego relatywizm był jednak widoczny tylko dla mnie .
- Sinusoida?!! Jaka sinusoida!! To rollercoaster jakiś jest!!
Uuuu, rollercoaster? Ja będę się upierać przy sinusoidzie...Jakaż to mądra mądrość!! Wystarczy ten fakt zaakceptować i potem już tylko cieszyć się, ile płynie z tego dobrego! Nabierasz natychmiast dystansu i spokoju. Nie ma się co nadymać i złościć. Wszystko kiedyś minie. I hossa i bessa. No, to, że bessa minie, ucieszy akurat każdego. Ale że przeminie i hossa - to już może wprawiać w niepokój.

Moi przyjaciele mieli właśnie czas hossy. Szaleńczo dobry. Wszystko szło jak po maśle. W domu. W robocie. W dzieciach. W związku. S i e l a n k a. Siedzieli właśnie przed kominkiem sącząc leniwie czerwone wino i rozkoszując się tym dobrostanem, kiedy ona zauważyła:
-Wiesz kochanie, strasznie się martwię.
- Czym? - zatroskał się on.
- Zatrważająco dobrze nam idzie!

No. Można się martwić. Bo skoro życie to sinusoida - wiadomym jest, że nic nie będzie trwać wiecznie. Także   s i e l a n k a. Ale można też spróbować z tej wiedzy czerpać mądrość i spokój. Cieszyć się, gdy się jest na fali i z pokorą przyjmować upadki. One są i będą. Lęk przed nimi nie musi zakłócać radości z bycia na górze. A kiedy przyjdzie czas bessy - a przyjdzie na pewno - trzeba cierpliwie czekać na wzrost akcji.

Ja jestem bardzo podekscytowana. Czekam na wzrost akcji. Wszystko wskazuje na to, że moja hossa musi się wreszcie zacząć. Chcesz dowodu? Oto on:

Pacjentka zgłosiła się z powodu utraty korony na zębie 21. Utrata nastąpiła podczas szaleńczej zabawy. Korona spadła i zanurkowała w szparach starej, drewnianej podłogi. Będzie do odzyskania podczas następnego remontu domu. Tymczasem musiałam zrobić pacjentce nową koronę. W kanale zacementowany długi wkład. Pacjentka w ciąży - bez możliwości wykonania rtg nie podjęłam się usuwania tego wkładu. Ząb ma mały wymiar wargowo-językowy co oznacza, że jest trudne (albo niemożliwe) uzyskanie filaru w prawidłowym kształcie. Pacjentka stanowczo odmawia leczenia ortodontycznego.


Sytuacja wyjściowa


Ponieważ taki kształt filaru nie zapewnia dobrej retencji, postanowiłam go przemodelować materiałem kompozytowym. Potem pobrałam wyciski. I nastąpiły 2392 przymiarki!! Ten kto robił kiedykolwiek pojedynczą koronę na siekacza przyśrodkowego wie, jak diabelnie jest to trudne.

I właśnie dziś nastąpiła ta upragniona, 2392-ga przymiarka gdzie okazało się....BINGO! JEST!!!  Pasuje!! Jednakże podczas zdejmowania prowizorium odłamała się podbudowa...!!!  Rozumiesz już dlaczego uważam, że hossa po prostu MUSI nadejść??? Bo żadna, nawet najbardziej zołzowata bessa nie może ciągnąć się w nieskończoność...

Filar po odłamaniu fragmentu podbudowy


Co ja mogę teraz zrobić? Ponownie wykonać buid-up, wziąć wyciski i spokojnie przejść przez następne 2392 przymiarki. Ale...tu wracamy do początków mojej opowieści...pacjentka jest w ciąży, która zdążyła od pierwszego naszego spotkania znacznie urosnąć. I nie ma już ochoty (ani ciąża ani pacjentka)  nawet na 205 przymiarek, a co dopiero  2300...

Mój kolega powiedział kiedyś: "Zawód stomatologa polega na radzeniu sobie."
Zatem postanowiłam sobie poradzić. I dopasować podbudowę do gotowej  korony środkami dostępnymi w gabinecie. Na modelu gipsowym, który wiernie odzwierciedlał złamaną podbudowę...

Model roboczy



 wykonałam mini wycisk przezroczystym silikonem.


Wycisk z przezroczystego silikonu na modelu gipsowym.



Filar w tym czasie wypiaskowałam, wytrawiłam, pozostałe fragmenty kompozytowej podbudowy pokryłam silanem. Potem zastosowałam mój ulubiony system łączący IV generacji. Wszystkie te procedury wykonałam w mikroskopie, z pominięciem stopni preparacji. Do silikonowej matrycy wprowadziłam miękki kompozyt. Kilka razy osadziłam go na filarze i zdjęłam, usuwając nadmiary.



Wreszcie, gdy wydawał się być ułożony odpowiednio, wprowadziłam go na kikut i spolimeryzowałam poprzez silikonową matrycę.


Polimeryzacja kompozytu przez silikonową matrycę


......
......
Nie będę Ci pisać, że zdjęłam matrycę i korona pasowała idealnie....bo tak nie było :o)
Jednak po dłuższej chwili dopasowywania (oczywiście w MIKROSKOPIE!)  udało mi się uzyskać filar o kształcie pozwalającym na precyzyjne osadzenie pracy




Nie mam pojęcia, na ile ta metoda jest przewidywalna. Wszak build-up kompozytowy na wkładzie z włókien szklanych jest powszechnie stosowaną metodą. A że tu akurat wykonałam go od tyłu? No cóż: w oczekiwaniu na hossę wszystko mi wolno!





Brak komentarzy: