sobota, 30 marca 2013

Jedz, módl się i kochaj




                    Bardzo lubię D. D., mimo, że ma przynajmniej jeden ważny powód, by widzieć szklankę do połowy pustą, widzi ją zawsze do połowy pełną. A ja lubię otaczać się takimi ludźmi. Pozytywnymi. Jesteś tym, co myślisz. Jaka energia jest w Tobie - taką wysyłasz na zewnątrz.  Jest teoria, która mówi, że świat zewnętrzny to projekcja Twoich myśli. Uważasz, że świat jest zły i pełen niegodziwców  czyhających na każdym rogu? Z pewnością ich spotykasz. Sądzisz, że życie jest po to, by czerpać z niego przyjemność? Nie wątpię, że masz ogromną radość z życia. Myślisz, że to zbyt uproszczone i banalne? No nie wiem…

D. przeziębiła się. Przeziębiła się STRASZNIE. Kto się ustrzegł przeziębienia tej zimy ?- ręka do góry! Spotkałyśmy się, gdy już nieco doszła do siebie.
- Leczyłam się najpierw sposobem babci - opowiada- czyli mlekiem z miodem i czosnkiem. Nie pomogło. Potem leczyłam się sposobem taty: grzanym piwem z miodem i jajkiem. Też nie pomogło. Ale było PRZYJEMNIE.

No właśnie. Bo to  o tę przyjemność w życiu przecież chodzi. Żeby jej szukać. I znajdować. I dawać. I brać…PRZYJEMNIE - to słowo, które często pada z ust D., której filozofia życiowa oparta jest na dwóch cudownych fundamentach. Jednym z nich jest wspomniana już przyjemność. Drugim zdystansowany spokój. 

- Jeśli nie możesz zmienić jakiejś sytuacji, a często nie możesz, to stań z boku i pomyśl: "Co ja z tego mogę mieć?" - powiedziała.
- No to stoję. I nie widzę.
- To wsiądź w samolot i poleć gdzieś, gdzie coś zobaczysz.

Wsiadłam. Trzy godziny temu wylądowałam w Paryżu. Paryż jest takim miejscem, z którego każdy coś może mieć. 



Wieża Eiffel'a. Dziś.




Przez całą drogę myślałam o tym, o czym chcę pisać w nowym odcinku bloga: o przyjemności. Zatem zaczęłam moją paryską przygodę od tego, co lubię najbardziej (no prawie) - od jedzenia. 


Maleńka Fromageria z 300 gatunkami francuskiego sera i 200 gatunkami wina. Do tego właściciel-filozof i fotograf, hedonista od czubka głowy po końce skrzydeł. Najpierw obserwował mnie z daleka. Potem na podstawie tego, jak smakowałam jego sery opowiedział mi o mnie…Nie pomylił się w żadnej z moich cech, które wymienił. Właśnie skończyliśmy półtora godzinną rozmowę o smakach, ich kombinacjach, źródłach i jaki związek ma sposób w jaki jesz na to, jak kochasz…Porzucił rozpoczęty doktorat z filozofii. Po to, by mieć czas na przyjemność bycia restauratorem. By mieć czas na przyjemność jedzenia. Przyjemność sprawiania przyjemności innym…PRZYJEMNOŚĆ. To niebywałe szczęście mieć przyjemność z pracy...





Moulin Rouge. Jak donieśli mi zaprzyjaźnieni Francuzi,  Mulin Rouge zamknięto po naszym tam pobycie. Może sprawdzisz, czy to prawda?  ;o)





I tak oto płynnie przeszliśmy od przyjemności jedzenia do przyjemności w pracy :o))   Dziś będzie o drobiazgu, który może przyprawić o niezłą frustrację. Chodzi o  często spotykane zagłębienie na mezjalnej powierzchni przedtrzonowca. W trzonowcach zdarza się także, wcale nierzadko, niekoniecznie wtedy na powierzchni mezjalnej. To zagłębienie jest często niemałym wyzwaniem.





Może być różnie zaznaczone w zależności od anatomii zęba: od niewielkiej akcentuacji (jak na zdjęciu powyżej) , po naprawdę silną, jak poniżej:




Zwykła matryca i klin w takich sytuacjach nie dają wystarczającej szczelności. Wymyśliłam więc sobie sposób na uszczelnienie paska w takich przypadkach.



Dwa kliny - jeden wprowadzony tradycyjnie, drugi prostopadle do niego, w miejscu zagłębienia na powierzchni mezjalnej.




Jak trudno jest zarządzać taką anatomią uświadomiłam sobie dopiero wtedy, gdy zaczęłam używać mikroskopu do zachowawczej. Nie zawsze to, co super wygląda w lupach, tak samo super prezentuje się w mikroskopie. 



Ta technika (jak zresztą każda inna) może nie dawać oczekiwanej szczelności. Trzeba to zawsze dokładnie kontrolować. Najlepiej w mikroskopie



Dlatego zachęcam Cię do sprawdzania szczelności matrycy w mikroskopie ZAWSZE. ZA KAŻDYM razem. Nasze przekonanie o jej szczelności jest często iluzoryczne. Stąd tak częsta jest próchnica wtórna w tym obszarze. A przecież nic nie sprawia większej przyjemności naszej w pracy jak długotrwały, doskonały efekt kliniczny. :o)



Szczelne dopasowanie matrycy.


2 komentarze:

Unknown pisze...

dziekuje za dzisiejsze szkolenie w katowicach.
to byl dla mnie prawdziwy zaszczyt moc posluchac wykladu Pani Doktor.


PS.a co do przyjemnosci ... ja tez mialam takie miasto, takie swoje miejsce na ziemi, ale ono przestalo mi dawac przyjemnosc. dlugo nie wiedzialam dlaczego ... i ostatnio zorientowalam sie - bo zabraklo tam ciepla drugiego czlowieka. stwierdzilam, ze zrodlem przyjemnosci jest drugi czlowiek. wszystko inne to chyba (?) substytuty przyjemnosci, takie na chwile.


serdecznie pozdrawiam,
Lila Bogojević

stomatologiczny pisze...

To ja bardzo dziękuję za obecność :))

A co do roli innych ludzi w naszym życiu to tak, zgadzam się. To relacje z innymi ludźmi stanowią prawdziwą wartość. Jednak nie zawsze ci ludzie mają dla nas czas. Czasem im z nami nie po drodze. Trudno w takich chwilach zawiesić życie na kołku do czasu, aż spotkamy znowu kogoś, z kim relacja będzie wartością...Żyć i to żyć z przyjemnością, warto także wtedy, gdy jesteśmy sami...Nie chcę uzależniać odczuwania przyjemności od obecności innych w moim życiu lub ich braku...Bo wtedy poranna kawa musiałaby przestać tak bosko smakować...;)