niedziela, 20 kwietnia 2014

Kurczak wyluzowany. Na Święta.

Lubię święta. Święta mają dla mnie wymiar rodzinno-kulinarny. Każde. Żeby nie robić sobie z nich kuchennej udręki, z powodu której 3/4 ludzkości świąt nie lubi, ja, moja mama i moja siostra dzielimy się jadłospisem i każda z nas przygotowuje "coś". Mnie w tym sezonie przypadł w udziale kurczak nadziewany. A niech tam! W końcu lubię gotować :)
Zakupów z tym związanych jest mało, roboty jednak nieco więcej, bo luzowanie kurczaka (dla niewtajemniczonych: luzowanie polega na usunięciu z kurczaka kości ale tak, by nie uszkodzić za bardzo skóry zwierzątka) to czynność skomplikowana i jeśli nie jest powtarzana parę razy w roku ;) - przysparza trochę kłopotu i zabiera jeszcze więcej czasu...




                                                  

 
                                           

                            Powyżej "Luzowanie" ryby. Rybakowi zajęło mniej niż kilka chwil. Plaża Jericoacoara. Brazylia.




Doba ma 24h, a ja czasem upycham w nią kolanem, jakby była z gumy. Wyśrubowany plan dnia przy drobnym poślizgu lubi polecieć z hukiem na łeb. Też tak masz? Na pewno ;) Zatem zaplanowałam sobie, że wspomnianego kurczaka nabędę w piątek, w trakcie półgodzinnej przerwy w pracy. Hihi, znasz moje ulubione powiedzenie: "Nie rozśmieszaj Pana Boga swoimi planami"  ?  ;))) Jeden drobny poślizg, potem drugi i...z przerwy nici.

Na szczęście jedną z moich pacjentek była tego dnia moja siostra. Przyszła nieco wcześniej, więc poprosiłam ją, by wyskoczyła "na róg" i kupiła kurczaka. Po kwadransie była już z powrotem. Z kurczakiem! :)
- Wiesz - powiedziała - były też wyluzowane kurczaki. Ale nie wzięłam.
- Dlaczego??? - byłam zawiedziona, rozczarowana i zadziwiona, jak można było nie wykorzystać tak doskonałej okazji do zaoszczędzenia czasu!!!
- Bo przecież musisz się choć trochę napracować!




Manna z nieba nie spada. Nawet na Jeri.
Jericoacoara. Brazylia.





Kochana Siostrzyczka :)))) Skąd pomysł, że człowiek musi się uhaśtać, żeby miał zaliczone? :)))) Jeśli uproszczenie, pójście na skróty czy jakiekolwiek inne u ł a t w i e n i e    nie wpłynie finalnie na jakość, to czemu z tego nie skorzystać?? W końcu nie sztuka się narobić, sztuka mieć zrobione!
[Ta ostatnia mądrość należy do Siostry Mojej Przyjaciółki, a możesz o tym przeczytać a artykule poświęconym marketingowi w gabinecie stomatologicznym, autorstwa Kamili Wojtulewskiej, zamieszczonym w ubiegłym roku w majowym numerze Magazynu Stomatologicznego. Polecam!! ] :))



W Polsce żeby złapać świt trzeba latem wstać w środku nocy. Na Jericoacoara wystarczy o 6.00 rano.
Po co się męczyć, jeśli wystarczy zmienić szerokość geograficzną i można mieć dwa w jednym:
przespaną noc i złotą godzinę o ludzkiej porze?  ;))


***

Nie bez powodu opowiadam Ci tę historię. Chcę się bowiem podzielić moim Wielkopiątkowym "odkryciem"- ułatwieniem. Tak na prawdę żadna to nowość, ale nie raz już się przekonałam, że co dla jednych stare, dla innych stanowi objawienie absolutne. Takoż było i ze mną w Wielki Piątek ;)) Wprawdzie dzięki sprytowi Mojej Siostry wisiało nade mną luzowanie kurczaka ;)), ale znalazłam sposób na (a raczej bądźmy szczerzy: wreszcie wprowadziłam w życie ) opracowanie ściany dodziąsłowej ubytku za pomocą ultradźwięków.

Już kilka razy zwracałam Ci uwagę na to, jak ważne jest opracowanie ściany dodziąsłowej. I to zarówno przy zakładaniu wypełnienia jak i przy preparacji pod nakład czy endokoronę. Jednak nie czarujmy się: proste to nie jest. Widoczność marna, woda z końcówki, sąsiednie zęby - wszystko to raczej przeszkadza niż pomaga. Czasem trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby nie uszkodzić sąsiedniego zęba. Tym razem okazało się, że nie mam dostatecznie długiego wiertła. Wszystkie dostępne były na tyle krótkie, że końcówka opierała się o sąsiednie zęby, uniemożliwiając opracowanie. Sięgnęłam zatem po walającą się od dawna po gabinecie i nigdy jak dotąd nie używaną końcówkę ultradźwiękową, do której można zamontować wiertło. I...taadaaaammmm!!!!! To jest to! Brak rotacji oraz bardzo delikatne zbieranie tkanki to jest to, o co w tym wszystkim chodzi!! Kurczak przestał być problemem, a świat znów był piękny!



W tej końcówce możesz zamontować dowolne wiertło. Pamiętaj, że delikatne usuwanie tkanek to zaleta tej metody




Preparacja wykonana za pomocą ultradźwięków. Jakie to było proste!





Przed...






...i po


Mam nadzieję, że to objawienie ułatwi Ci  pracę tak samo jak mnie :))







2 komentarze:

Unknown pisze...

Bardzo ciekawy blog, pozdrawiam;)

Dentist pisze...

Czy jest to endochuck z zamontowanym wiertłem? Jak z chłodzeniem? Pozdrawiam p.s uwielbiam Pani bloga!